Ośmiorniczka na Chełmie?

pływalnia

pływalnia
Chciał uczyć pływania, musiał dawać kasę kierownikowi… Fot. t

Czy kierownik miejskiego basenu na Chełmie brał łapówki? „Gazeta Wyborcza Trójmiasto” opisując korupcję w spółkach miasta Gdańska, dotarła do pływalni przy Chałubińskiego, gdzie także ten proceder miał być uprawiany. Kierownik ośrodka miał przyjmować korzyści materialne od osób prowadzących lekcje pływania. Kierownik miał tę zasadę stosować jako obowiązującą. Według świadków pieniędzmi dzielił się z dyrektorem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Gdańsku. Nie udało się tego ostatecznie potwierdzić, bo kierownik pływalni zmarł. Czy miejska ośmiorniczka swoimi mackami zawitała na Chełm?
– Podczas pogrzebu kierownika pływalni, Zbigniewa L. dyrektor MOSiR zasugerował świadkowi konieczność zapłaty kolejnej „łapówki”, jeśli nadal zamierza biznesowo korzystać z pływalni – mówił „Gazecie” prokurator. „Gazeta” opublikowała tę informację jako pierwsza. Napisała też, że rzecznik Pawła Adamowicza uchylił się od komentowania sprawy, bo: „prezydent nie będzie komentował plotek”.
Basen na Chełmie jest jednostką MOSiR. A tam właśnie zakończyła się kontrola gdańskiego urzędu, która nie wykazała na pływalni żadnych nieprawidłowości. Mimo, że prokuratorskie ustalenia miały być już w tym czasie miastu znane.
Śledztwo prokuratury w sprawie pływalni przy ul. Chałubińskiego na Chełmie dotyczyło okresu od 2005 do stycznia 2012 roku.
– Postępowanie zostało wszczęte po przesłuchaniu świadka Jana S., który sam zgłosił się do organów ścigania – powiedział „Gazecie” prokurator Mariusz Marciniak, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. – Mężczyzna poinformował, że prowadząc na basenie działalność gospodarczą – naukę pływania – wielokrotnie przekazywał pieniądze kierownikowi pływalni Zbigniewowi L., czyli osobie pełniącej funkcję publiczną, w zamian za umożliwienie korzystania z basenu i prowadzenie lekcji nauki pływania.
Śledczy ustalili, że chodzi o nie mniej, niż 30 tys. zł. Tak samo miał Henryk J., również prowadzący na basenie naukę pływania. Przedsiębiorca zeznał, że wiadomo mu o przekazywaniu pieniędzy przez Jana S., a nadto dodał, że sam również w okresie od 2005 r. do stycznia 2012 r. wielokrotnie wręczał kierownikowi pływalni łapówki. Też padła łączna kwota 30 tys. zł w zamian za umożliwienie prowadzenia lekcji.
Gazeta cytuje wypowiedź prokuratora Marciniaka, że świadkowie zeznali w czasie śledztwa, iż Zbigniew L. twierdził, iż część z tych pieniędzy przekazywał Leszkowi P., dyrektorowi MOSiR w Gdańsku. I dodaje: „Mowa o dyrektorze P., który za brak nadzoru nad gdańską mariną, gdzie wyparowało z miejskiej kasy przynajmniej 70 tys. zł, dostał od prezydenta „po premii” oraz naganę, zaś nadzorujący go dyrektor biura prezydenta ds. sportu – upomnienie.
Kierownik pływalni.zmarł 1 lutego 2012 r. Sprawę zgłoszono śledczym już po jego śmierci.
Prokurator Marciniak ujawnił Gazecie, że zdaniem Jana S., podczas pogrzebu Zbigniewa L., dyrektor MOSiR w Gdańsku zasugerował świadkowi konieczność zapłaty kolejnej „łapówki”, jeśli zamierza nadal biznesowo korzystać z pływalni. Świadek zeznał, że w związku z tą propozycją, w marcu 2012 r., przekazał dyrektorowi MOSiR 6,6 tys. zł tytułem „opłaty” za korzystanie z basenu w celu prowadzenia lekcji nauki pływania, w drugim semestrze roku szkolnego 2011/2012.
Podczas przesłuchań dyrektor Leszek P. zdecydowanie zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek żądał lub przyjmował od kogokolwiek korzyści majątkowe.
– Pomijając fakt jednokrotnego, ewentualnego, przekazania 6,6 tys. zł, o czym zeznał Jan S., a czego nie potwierdził Leszek P., to brak było jakichkolwiek innych dowodów wskazujących na przyjmowanie korzyści majątkowych przez Leszka P. – stwierdził prok. Mariusz Marciniak. – Kierownik pływalni Zbigniew L. zmarł, więc nie mógł potwierdzić ani zanegować zeznań Jana S. i Henryka J., że pieniądze wręczane przez nich trafiały częściowo do dyrektora MOSiR Leszka P.
W wyniku śmierci kierownika pływalni, pod koniec sierpnia 2013 r. śledztwo w sprawie przyjęcia korzyści majątkowych przez Zbigniewa L. zostało umorzone. Z tego samego powodu zakończono też postępowanie dotyczące dyrektora MOSiR, Leszka P.
Śledztwo wobec wręczających „łapówki” – Jana S. i Henryka J., którzy dobrowolnie zgłosili się do organów ścigania i zawiadomili o wręczeniu korzyści majątkowych kierownikowi pływalni i dyrektorowi MOSiR, ujawniając wszystkie istotne okoliczności przestępstw też umorzono. To tzw. klauzula niekaralności, która mówi o anulowaniu kary, jeśli sprawca korupcji sam zawiadomi o przestępstwie. Mężczyźni zgłosili się do śledczych i powiedzieli o korupcyjnym procederze, w którym sami uczestniczyli, bo gdy zmienił się kierownik pływalni, okrojono im godziny na basenie. Poczuli się stratni. Nie wytrzymali.
Według prezydenckiego rzecznika, Antoniego Pawlaka, prezydent nie ma czego komentować, sprawa została umorzona, nie stwierdzono żadnego przestępstwa. Gazecie wytknął, że pisanie o tym jest „dziennikarskim kuriozum”.
Zdania Pawlaka nie podziela prokurator Marciniak. Mówi, że dalsze rozpatrywanie kwestii przyjmowania łapówek przez kierownika pływalni było niemożliwe, bo zmarł. Zgodnie z prawem, wskutek śmierci śledztwo w tym zakresie musiało zostać umorzone. Ale czy przestępstwo nie zostało popełnione? To już inna historia. Prokurator na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego nie ma wątpliwości, że przestępstwo zostało popełnione. Zeznania świadków to nie plotki. Składa się je pod groźbą kary pozbawienia wolności za składanie fałszywych zeznań i fałszywe oskarżenie. Nazywanie ich plotkami jest dużym nadużyciem.
Czy cała ta historia może tłumaczyć ludziom niekończące się kolejki po karnet na pływalnię? Zwykły Kowalski musiał bowiem nocą stać w kolejce, aby kupić wejściówkę.
(g)