Począwszy od skrajnej biedy

barszczewski

barszczewski
Rozmowa z Piotrem Barszczewskim, prezesem zarządu Fundacji Zbieramy Razem w Gdańsku
– Czar świąt i tego, co się z nimi wiąże: poczucie bliskości, radości, szczęścia mamy już za sobą. Wtedy lepiej potrafimy pomagać innym?
– Myślę że z nasza dobroczynność jest uwarunkowana historycznie tak jak z naszymi powstaniami – od jednego zrywu do drugiego. A czas świąt to po prostu taki moment podsycany przez media i wszechobecną reklamę. Ludzie zaczynają się wtedy zastanawiać nad pomaganiem innym i po prostu pomagają poprzez przekazywanie środków pieniężnych, darów rzeczowych czy poświęcając swój czas. Oczywiście część pomocy, zwłaszcza tej, której udzielamy przed Bożym Narodzeniem, to efekt naśladowania innych. Koniec roku to również czas podsumowań w wielu firmach, które kończąc rok na plusie starają się pomagać ludziom potrzebującym poprzez fundacje. Jest to dobry kierunek działania, budujący pozytywny wizerunek firmy.
– Zawsze chcemy, żeby atmosfera świąt nie budowała się tylko poprzez kolorowe światełka i kolędy, ale poprzez szczęście w oczach drugiego człowieka. Dlaczego tak jest tylko w czasie świąt, a potem szara rzeczywistość?
– Mogę mówić tylko w oparciu o własne doświadczenie. Każdy do pomagania podchodzi w różny sposób i nie chcę tutaj uogólniać. Pomagamy ponieważ przynosi nam to radość i szczęście, przeżywamy wtedy niesamowicie pozytywne emocje. Inni pomagają aby uspokoić lub nawet zresetować własne sumienie. Określam ich jako Bezlitosny Dobroczyńca, ale to już inna bajka.
Czy zostaje szara rzeczywistość? Nie sądzę. Ludzie potrafią pomagać w każdym czasie. Przykład naszego podopiecznego Konrada. Daliśmy ludziom rzetelną informację, jasny cel, transparentność działań i przepływu środków za pomocą naszej platformy crowdfoundingowej. Ludzie potrafili w krótkim czasie utożsamić się z czyimś nieszczęściem, zebrać się w sobie, skrzyknąć innych i w krótkim czasie zorganizować pomoc finansową. Zaskoczyła nas wielka solidarność społeczeństwa. Do pomocy włączyli się przedsiębiorcy, zwykli ludzie, artyści. Także nie potrzeba tutaj magii świąt, wystarczy tutaj magia serca.
– Fundacja Zbieramy Razem w Gdańsku powstała niedawno, a już wielu osobom pomogła i z całej Polski ludzie wyciągają do niej ręce o to, czego najbardziej potrzebują…
– Tak. Fundacja powstała we wrześniu 2014 r. Staramy się nieść pomoc ukierunkowaną na chorych, niepełnosprawnych, dzieci czy osoby starsze. Niesiemy pomoc osobom zagrożonym wykluczeniem społecznym z różnych powodów. Począwszy od skrajnej biedy wynikającej z braku zaradności życiowej, wpływu środowiska, braku pracy, wykształcenia i jeżeli dojdzie do tego patologia społeczna, to mamy ten obraz polskiej biedy.
Wiele ludzi nie wie gdzie i jak się zwrócić o pomoc lub są zbyt dumni aby o nią prosić.
– Dlaczego założył pan fundację? Wpłynął na to fakt, że pracował pan w jednej z gdyńskich fundacji?
– Złożyło się na to wiele czynników. Pracowałem dla wielu fundacji czy stowarzyszeń. Z niektórymi współpracuję do dziś. Natomiast pracując w gdyńskich fundacjach Podaruj Uśmiech oraz Pomóż i Ty widziałem jak to działa od środka. Są to duże ogólnopolskie fundacje ze wspaniałym dorobkiem w postaci prowadzenia ogólnopolskich akcji dobroczynnych czy zakresu pomocy oferowanej ludziom potrzebującym. To głównie dzięki wiceprezes Malwinie Sojeckiej, jej wrażliwości, spojrzałem z innej strony na definicję dobroczynności.
– A jaka to praca?
– Jeżeli ktoś myśli że praca w fundacji to przyjście na osiem godzin do biura, to się grubo myli. Pamiętam sytuacje, gdzie trzeba było pracować po kilkanaście godzin, czy w soboty lub niedzielę. Zawsze było coś do zrobienia. Było ciężko ale to praca strasznie wciągająca, przynosząca dużo satysfakcji i spełnienia pomimo różnych trudności i rzucanych kłód pod nogi. No i w końcu moje wielkie zaangażowanie odbiło mi się między innymi na zdrowiu i musiałem odejść z pracy w tamtej fundacji. Szkoda mi było zmarnować taką szansę, dlatego po podreperowaniu zdrowia postanowiłem założyć własną fundację.
– Jak i komu powinniśmy pomagać, by nie okazało się, że nasza pomoc poszła na marne?
– Dobroczynność nie polega na tym co i ile ktoś daje, dobroczynność tkwi w nas samych, w naszym sercu. Jeżeli potrafimy się dzielić bezinteresownie tym co posiadamy, niezależnie od stanu posiadania, to znaczy, że zbliżamy się do ideału dobroczynności. Na co dzień powinniśmy sobie pomagać wystarczy się rozejrzeć, popatrzeć na świat i ludzi z miłością. Być wyrozumiałym dla tych co szkodzą, uśmiechem reagować na złość. Dlatego pomagajmy sobie nawzajem i na pewno żadna pomoc nie pójdzie na marne.
– Na pewno też zawsze warto rozejrzeć się wokół siebie. Wówczas zobaczymy, że na przykład sąsiad jest chory, a może tylko w starszym wieku i trudno mu zrobić zakupy albo jest sam, bo rodzina mieszka gdzieś daleko…
– Dokładnie tak. Czasami trzeba przynieść zakupy za sklepu, porozmawiać, wykazać zainteresowanie drugim człowiekiem, poświęcić swój czas. To nic nie kosztuje, może jedynie troszkę czasu, ale dla tej drugiej strony, to naprawdę bardzo dużo.
– Czym powinniśmy się dzielić: żywnością, zabawkami, a może po prostu czasem?
– Spotkałem się z pewną rodziną. Starsi państwo, żyją skromnie, ale potrafią podzielić się tym, co mają. Zawsze wychodząc z pracy miałem torbę z działkowymi specjałami postawionymi przy samochodzie. Dla nich to było dużo. Dla mnie to było oddane serce z ich strony. Nigdy tego nie zapomnę.
I odnosząc się do pytania wszystko zależy od wyczucia sytuacji. Fundacja stara się te potrzeby zidentyfikować, opisać i skierować pomoc w odpowiednie miejsce.
– Osoba w podeszłym wieku czy niepełnosprawna chętnie przyjmie naszą pomoc?
– Z tym jest różnie. Zdarza się, że niepełnosprawność nie jest równa niepełnosprawności. Staramy się wybrać tą gorszą i pomagać w pierwszej kolejności. Ale to musi wynikać z zaistnienia wielu czynników. Zdarza się, co prawda rzadko, nadużywanie swojej niepełnosprawności lub co gorsze niepełnosprawności dziecka, ale radzimy sobie z tym problemem. Osoby w podeszłym wieku bardzo często wstydzą się przyznać, że są biedne, nie chcą pomocy, jest to dla nich uwłaczające godności. Czasami dzieci żyją w dostatku, a rodzice w skromnych warunkach i nigdy nie poproszą o pomoc. To powinno wyjść zawsze od dzieci. Tak samo jest w naszych relacjach. Staramy identyfikować obszary biedy i kierować tam pomoc. Oczywiście nie należy zapominać, że to dzięki darczyńcom i sponsorom jesteśmy w stanie wspólnie pomagać.
– Każda fundacja zabiega o 1 procent podatku od osób fizycznych. Czym się powinniśmy kierować przy jej wyborze?
– Podatnicy nie mogą decydować na co idzie ich podatek, ale mogą zdecydować na co 1 procent ich podatku i mogą wskazać. Szacuje się że ok 40 proc. podatników tego nie robi. Dlaczego z niewiedzy, lenistwa, przekory, braku czasu? Decyzja przekazaniu 1proc. podatku jest indywidualną sprawą każdego podatnika.
– Fundacja Zbieramy Razem promuje zbiórkę pieniędzy z 1 procenta na Stowarzyszenie Walki z Rakiem Płuca. Dlaczego warto wpłacić na ten cel?
– Osobiście współpracuję ze stowarzyszeniem od kilku lat dlatego kierując Fundacją Zbieramy Razem zdecydowaliśmy o wspieraniu stowarzyszenia w pozyskiwaniu środków z 1 proc. Środki te stowarzyszenie przekaże na badania przesiewowe wykrywające wczesne stadium raka płuca. Takie badania były już wykonywane ok 10 lat temu. Pozwoliło to uratować kilkadziesiąt osób. Trzeba tu przypomnieć że rak płuca nie boli i jest wykrywany przypadkowo i zazwyczaj za późno, aby dało się człowieka uratować. Koszt takiego programu ok 1 mln zł rocznie. Pozyskanie takich środków jest bardzo trudne ale możliwe. Fundacja daje wiedzę, najnowszą technologię informatyczną, autorskie programy informatyczne wspomagające cały proces kampanii. Szanując podatników nie inwestujemy w płatne przedsięwzięcia, drogą reklamę w prasie. Działając opieramy się na w głównej mierze na firmach które wykonują usługi w ramach bezpłatnej pomocy naszej organizacji. Szanujemy naszych Podatników i 1proc. ich podatku ma trafić zgodnie z ich wolą.
– Dziękuję za rozmowę.
TG