Smog nad dzielnicą

dymy

dymy
Nad dzielnicą unoszą się szkodliwe substancje          (fot. kod)

Spalanie przypadkowych odpadów w domowych kotłowniach i piecykach jest niebezpieczne oraz szkodliwe. Zdawałoby się, że nie trzeba o tym nikomu przypominać. A jednak – niektórzy mieszkańcy palą, czym popadnie, ryzykując zdrowiem swoim i sąsiadów.
Plastikowe butelki, deski nasączone ksylamitem lub malowane farbą olejną, a także inne toksyczne odpadki – to wszystko może trafić i trafia na opał. Oczywiście, smród i gęsty dym z kominów irytuje i szkodzi zdrowiu, ale niektórzy się tym nie przejmują.
– Sąsiad regularnie wrzuca do pieca to, co ma pod ręką – alarmuje pani Anna, mieszkanka dzielnicy. – A potem po całej okolicy roznosi się taki smród, że ciężko wytrzymać. Dodatkowo z komina wydobywa się gryzący dym, który też spowija pobliskie domy!
Niebezpieczny pył
Jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza, to już kilka lat temu Wydział Środowiska i Rolnictwa Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego przeprowadzał kompleksowe badania, dotyczące stężenia pyłu w całym Trójmieście. Skażenie było duże. A ponieważ tzw. pył zawieszony może zawierać szkodliwe dla zdrowia metale ciężkie, czy substancje toksyczne, dlatego tak istotne jest ograniczenie jego emisji.
O tym, że problem jest niebagatelny, alarmowali także urzędnicy, którzy już wielokrotnie stwierdzali, że indywidualni „zatruwacze” przynoszą więcej szkody, niż by się to mogło wydawać. To właśnie emisja z pieców węglowych była najczęstszym powodem podwyższonego poziomu zanieczyszczenia powietrza nad naszą dzielnicą. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska dofinansowywał nawet wymianę starych kotłów na bardziej ekologiczne, gazowe, co rzeczywiście przyniosło poprawę.
Rakotwórcze związki
A jednak nie do końca. Okazuje się, że szkodliwe mogą być nawet domowe kominki, jeśli spala się w nich odpady. Główną przyczyną zanieczyszczenia powietrza bywa tzw. emisja powierzchniowa, spowodowana indywidualnym opalaniem w piecach. Problem jest szczególnie aktualny teraz, gdy mieszkańcy, którzy chcą oszczędzić na opale, sięgają po to, czego absolutnie spalać nie wolno.
Z danych wynika, że około 15 proc. mieszkańców domków jednorodzinnych spala odpady domowe we własnym piecu. Nierzadko stężenie w dymie rakotwórczych związków, które powstają podczas spalania śmieci w niskich temperaturach, czyli w domowych piecach, aż tysiąckrotnie przekracza dopuszczalne normy. Co gorsza, zanieczyszczenia nie są rozpraszane przez wiatr, tylko opadają blisko źródła ich powstania. Osoba spalająca śmieci we własnym piecu zatruwa siebie, swoja rodzinę oraz najbliższych sąsiadów. Konieczna jest profesjonalna utylizacja.
Winni, czy niewinni?
Tymczasem odpady, z uwagi na ich dużą wartość energetyczną, mogą być spalane tylko w jednym miejscu, czyli w specjalnych instalacjach do termicznego ich przekształcenia. Tylko tam odpady spalane są w bardzo wysokiej temperaturze. Spaliny zostają oczyszczone przez filtry i w efekcie pozbawione toksycznych substancji.
Problem jest niebagatelny, a urzędnicy już wielokrotnie stwierdzili, że indywidualni „palacze” przynoszą więcej szkody, niż by się to mogło wydawać. Były już różne pomysły, jak walczyć z trucicielami, np. by piętnować ich publicznie. „Podtruwacze” budzą jednak kontrowersje. Niektórzy są zdania, że nie należy ich praktyk zgłaszać na policję, czy do straży miejskiej, bo często są to ludzie, którzy nie mają pieniędzy na wyżywienie czy inne podstawowe potrzeby. Dlatego radzą sobie z ogrzewaniem w taki – skuteczny, choć szkodliwy i nielegalny – sposób.
Wszyscy są jednak zgodni, że potrzebna jest szeroko zakrojona akcja informacyjna i edukacyjna oraz wsparcie w przypadku, gdy dobre chęci nie wystarczą.
(kod)