Kupa łamie prawo
Wystarczyło kilka wiosennych dni, by śnieg stopniał, a spod niego wyłonił się… cuchnący problem. Chodzi oczywiście o usłane psimi odchodami trawniki i chodniki, które teraz straszą nie tylko wyglądem, ale również odpychająca wonią. W redakcji rozdzwoniły się telefony od Czytelników, alarmujących o skali problemu.
W ciągu ostatnich dni zostaliśmy dosłownie zasypani sygnałami i to zarówno z Wielkiego Kacka, Karwin, jaki Dąbrowy i Dąbrówki.
– Problem psujący mi krew to mieszkańcy osiedla, którzy nie sprzątają po swoich czworonogach – denerwuje się Waldemar Kędzierski, mieszkaniec dzielnicy. – Nasze piękne trawniki niejednokrotnie pokryte są psimi nieczystościami. Właściciele zwierząt nie przyjmują do wiadomości, że ich „psim” obowiązkiem jest posprzątanie po pupilach. Uczciwie trzeba przyznać, że w przeciągu ostatnich paru lat nawyki ludzi w tym względzie zmieniły się na lepsze, jednak wiele jeszcze brakuje do tego, żeby było dobrze. Tutaj również straż miejska, policja i mandaty mogą wiele zmienić na lepsze.
Problem w piaskownicy
– Jak „pięknie” wygląda nasza dzielnica – nie kryje sarkazmu mieszkaniec. – Żeby nie być gołosłownym, zrobiłem kilka fotografii, pokazujących, jak „kulturalni ludzie tutaj mieszkają”. Pomimo zainstalowanych skrzynek z torebkami darmowymi na psie odchody, nikt nie poniżył się, żeby sprzątnąć po swoim pupilu. Trudno przejść, żeby nie wejść w kupę. Trzeba z tym zrobić, nagłośnić, zaapelować do mieszkańców – przecież przysłowiowo „podcinają gałąź, na której siedzą”!
Nie lepiej jest na placach zabaw…
– Mam dwójkę dzieci w wieku 3 lat i 1 rok – mówi Pani Anna – Plac zabaw jest ogrodzony, by psy się tam nie załatwiały, ale za to koty chodzą i tam się załatwiają. Dzieci bawią się tam w kocich odchodach. Jak jest ciepło, to taki fetor wydobywa, że nie da się tam wysiedzieć.
Czytelniczka zaznacza, że nie jest wrogiem czworonogów.
– Ja osobiście lubię zwierzęta – dodaje kobieta. – Wiem, że tam, gdzie są koty, nie ma myszy i szczurów. Ale od momentu, jak tu zamieszkałam, czyli od 4 lat, nie znoszę kotów. Tak, jak Pruszcz Gdański rozwiesza plakaty, na których są dzieci umorusane psimi odchodami, tak u nas powinny pojawić się plakaty z dziećmi umorusanymi kocimi odchodami.
Walka wszelkimi sposobami
Okazuje się, że są ludzie, którzy biorą sprawy w swoje ręce i nie czekają na interwencję straży miejskiej czy policji.
– Każdy z nas powinien starać się dbać o dzielnicę, zwracać uwagę na rzeczy, które warto poprawić, o które warto się starać – uważa Sylwia Mazurkiewicz, nasza Czytelniczka. – Tematem szczególnie drażliwym jest zachowanie elementarnej czystości środowiska, kiedy wychodzimy z psami na spacery. Część naszej społeczności dokonuje wymiany opinii na forum naszej dzielnicy. Każdy jednoznacznie stwierdza, że zwrócenie uwagi jest równoznaczne z okazaniem reakcji, jakby była mowa o abstrakcyjnym temacie. Kiedy pozwalam sobie na rozmowę z właścicielami psów, spotykam się z reakcjami różnorodnymi. Od dowodów na brak wiedzy o temacie, po obrazę i odrazę. A przecież posiadanie psów to nie tylko oczywista przyjemność, ale i obowiązek, często określony przepisami prawa. Sama mam 7 zwierzaków i dokładam wszelkim starań, aby sprostać wszystkim obowiązkom i zachować czystość wokół siebie i nich samych.
Dlatego Czytelniczka zwróciła się do naszej redakcji z prośbą o pomoc w promowaniu idei, aby dążyć do zachowania podstawowych standardów czystości, higieny i estetyki.
– Jaką bowiem jest przyjemnością wyjście na spacer i przemieszczanie się wokół zwierzęcych odchodów? – pyta retorycznie Pani Sylwia – Wynik z dyskusji na naszym forum jest taki, aby nie prowadzić wojny z właścicielami zwierząt, ale pomóc im uświadomić, że miejsca, gdzie wyprowadza się zwierzęta lub po prostu przechodzi się z pupilami, są to części wspólne i każdemu jest miło przebywać w czystym miejscu.
Ulotki i edukacja
– Wydrukowałam ulotki na własny koszt i postanowiłam roznieść po osiedlu, na więcej nie wystarczy mi budżetu. Czuję się, jakbym urządzała wyprawę na krucjatę. A przecież od wspólnych starań o czystość naszej okolicy trzeba byłoby zacząć. Im więcej nas, tym lepsze osiągniemy efekty. Dlaczego ma dojść do tego, że edukacja dla grupy ludzi ma odbyć się przez mandaty i sądy grodzkie? Po co nam takie efekty? zastanawia się dodaje Pani Sylwia
(rak)
rys. Krzysztof Kowalewicz