Prezydentowi Szadółki nie śmierdzą
Aż 56 studni odgazowujących czynną kwaterę do składowania odpadów zostanie wydrążonych na wysypisku w Szadółkach. Wiadomo już jedno – oznacza to dla mieszkańców pobliskiego Chełmu wzmożoną emisję nieprzyjemnych zapachów w Gdańsku. Tylko dlaczego o tych pracach nie pomyślano trzy lata temu, gdy budowano nową kwaterę?
W połowie sierpnia oddano do użytku remontowaną przez kilka ostatnich miesięcy kompostownię. Do jej awarii doszło w połowie ubiegłego roku, a z tego powodu mokre odpady jeszcze do niedawna trafiały na plac na terenie Szadółek i generowały nieprzyjemny zapach, zatruwając życie okolicznych mieszkańców. Jeszcze większym problemem jest nowa kwatera do składowania odpadów, a dokładnie brak w niej instalacji do ujmowania gazu wysypiskowego. Powstanie takiej instalacji jest jedną z wytycznych po kontroli wysypiska przeprowadzonej przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
W śmieciach na tej kwaterze powstaje gaz, który nie tylko cuchnie, ale w dużym stężeniu jest także niebezpieczny. Dlatego przez najbliższe dwa miesiące na terenie kwatery będzie wykonywanych 56 odwiertów pod studnie odgazowujące, które przy tej okazji odprowadzą gaz do atmosfery. I – niestety – także do nozdrzy okolicznych mieszkańców.
– Dla okolicznych mieszkańców uciążliwy będzie sam moment wiercenia na kwaterze w odpadach. Jednak wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich prac przy starym składowisku, gdzie studnie po odwiercie były odgazowane dopiero po dwóch miesiącach. Teraz zobowiązaliśmy wykonawcę, by każdy taki odwiert był od razu czopowany i od razu zasysano z niego gaz. Studnie będą wiercone wyłącznie na dwóch sektorach kwatery, które są obecnie zapełnione. Jest jeszcze sektor, w którym znajduje się wyłącznie ziemia. Tam instalacja powstanie najwcześniej za trzy lata, jak będą tam składowane odpady – wyjaśnia Wojciech Głuszczak, prezes Zakładu Utylizacyjnego w Szadółkach.
Stara kwatera na odpady została zamknięta w grudniu 2009 roku, gdy osiągnęła wysokość 135 m. Od stycznia 2010 roku eksploatowana jest nowa kwatera o powierzchni blisko 13 ha. Wprawdzie zyskała ona system uszczelniania dna, drenażu i odbioru odcieków, ale nie do odgazowania. Nie powstało ono mimo tego, że przeprowadzona kilka lat temu modernizacja zakładu kosztowała 400 mln zł. Dlaczego?
– Po wytycznych kontroli wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska wiemy, że od samego początku powinny być nie tylko studnie odgazowujące, ale też urządzenia monitorujące, czy gaz się tam pojawia – uważa Wojciech Głuszczak, który zarządza zakładem od maja 2009 roku. Nie powstały one przy budowie kwatery, mimo obowiązującego zarządzenia sprzed 10 lat. Przy kontroli też zadałem pytanie, dlaczego został zaakceptowany projekt, a wszystkie odpowiednie władze, także WIOŚ, to zatwierdziły i zostały wydane stosowne pozwolenia. Za ten stan jest odpowiedzialny spory krąg i trudno winić za to jedną osobę.
Obecnie wybrana w przetargu firma Wagra z Torunia za blisko 7 mln zł wykona studnie, instalację do odgazowania, a także zbiorczy kolektor gazu i zbiorczą stację biogazu.
Zapach z wysypiska śmieci, który od wielu lat jest uciążliwy dla okolicznych mieszkańców, sprawił, że powołali oni stowarzyszenie i stworzyli „mapę smrodu”. Mapa swoim zasięgiem obejmuje 8-kilometrowy obszar wokół wysypiska. Każdy może zaznaczyć na niej kiedy – z dokładnością do minuty – odczuwalny jest przykry zapach w skali od „odrobinę” do „okropnie”.
Prezydent Paweł Adamowicz wizytował zakład w Szadółkach, pochwalił go. Nie wyczuł smrodu z Szadółek. Mocno przesadził, bo nie trzeba mieć prezydenckiego nosa, by czuć fetor, jaki od lat uprzykrza życie mieszkańcom południowych dzielnic Gdańska.
Władze Zakładu Utylizacyjnego pracują nad tym, by usunąć 26 nieprawidłowości, jakie wykazała kontrola Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Te działania chwali Adamowicz, który ostatnio przeprowadził w Szadółkach wizytację. I jego zdaniem wcale nie ma tam brzydkiego zapachu. Co innego twierdzą mieszkańcy, ze strony których na Adamowicza po tym wyznaniu posypały się gromy.
Wrażenia ze swojej wizyty w Szadółkach prezydent zamieścił na facebooku.
– Kiedy według relacji mieszkańców zapach jest najbardziej uciążliwy, pojechaliśmy spędzić popołudnie na gdańskim składowisku odpadów. Pierwsze wrażenie: nie było żadnego zapachu. Po drugie zakład jest bardzo czysty i uporządkowany – stwierdza na wstępnie Adamowicz. – Oglądaliśmy instalację do sortowania, którą niedawno oddano do użytku. Obecnie trwa 90-dniowy okres testowy, w którym instalacja ma wykazać, że działa bez zarzutu oraz nie uwalnia uciążliwych zapachów. Pryzmy odpadów przeznaczonych do kompostowania oczywiście nie pachną, ale ten zapach odczuwalny jest dopiero przy bezpośrednim kontakcie z pryzmą – poinformował. Wystawił też ZUT laurkę za to, że prowadzi on kompleksowe nasadzenia drzew, które sam hoduje. – Po sporych problemach z wykonawcami prac technicznych i budowlanych, mam nadzieję, że nadszedł czas spokoju wokół śmietniska. Produkujemy ogromną ilość odpadów, które muszą być gdzieś składowane i przetwarzane. To miejsce służy za składowisko od 1969 r. więc jego istnienie w Szadółkach nie może być dla nikogo tajemnicą. Dokładamy wszelkich starań, aby uciążliwość zakładu była jak najmniejsza, ale jak wiadomo odpady to nie jest pachnący problem – kwituje Adamowicz.
Ten wpis wśród mieszkańców, także Chełmu, wywołał burzę.
„Panie Adamowicz, wszyscy czują tylko nie Pan, możliwe że to wina nosa” – to tylko jeden z komentarzy, jakie pojawiły się pod wpisem prezydenta. Pojawiły się nawet głosy, że prezydent… powinien się wybrać do lekarza.
– Codziennie jeżdżę obwodnicą i śmierdzi strasznie. Jeśli ktoś tego nie czuje, powinien chyba udać się do laryngologa, bo nie wszystko jest dobrze. Nie wiem, po co taki propagandowy tekst. Mieszkańcy nagle po nim zaczną ten fetor traktować jako świeże powietrze? – denerwuje się pan Łukasz.
Głos w dyskusji zabrali także ci, którzy składowisko mają w bezpośrednim sąsiedztwie.
– Nieprzyjemny zapach z zakładu jest coraz bardziej uciążliwy, wyczuwalny nawet co drugi dzień – wskazuje prezydentowi mieszkanka okolic ul. Jabłoniowej.
Podobnych stwierdzeń na profilu prezydenta pojawiły się dziesiątki. Ten jednak zdania nie zmienia.
– Sytuacja miała się poprawić do sierpnia tego roku, po remoncie, a właściwie budowie od nowa instalacji do sortowania. I moim zdaniem się poprawiła. Mam nadzieję, że ostatnie inwestycje przyczynią się do tego, że problem będzie zanikał – komentuje Paweł Adamowicz.
Niestety dla mieszkańców Szadółek i okolic przez najbliższe dwa miesiące fetor unoszący się z zakładu będzie silniejszy niż zwykle. W ramach inwestycji przewiercone bowiem muszą zostać hałdy odpadów. Po wykonaniu odwiertów, zamontowane zostaną studnie odgazowujące, dzięki którym docelowo uciążliwości zapachowe w południowej części Gdańska mają zostać zminimalizowane. – Zrobimy co w naszej mocy, by prace przebiegały sprawnie i bezproblemowo – zapowiadają władze ZUT. (g)