Dokarmiać dzikie ptaki, czy nie dokarmiać? – ta kwestia jak co roku podzieliła mieszkańców naszego osiedla.
Wraz z nadejściem zimy problem staje się coraz bardziej dokuczliwy. Ptactwo, przyzwyczajone do dokarmiania w ciepłe dni, teraz lgnie do miejsc, gdzie przedtem otrzymywały pożywienie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że troska o dobrostan zwierząt czasem przybiera karykaturalne formy.
Gołąb w lufciku
Z redakcją skontaktował się Czytelnik.
– Mój ból to gołębie trzymane przez sąsiada w mieszkaniu – denerwuje się mieszkaniec (dane do wiadomości redakcji). – Ptaki są wpuszczane przez lufcik przez całą dobę przez jednego z lokatorów. Ile czasu mamy tolerować sytuację, gdzie gołębie tak się rozpanoszyły, że nie można sobie poradzić z tym ptactwem w budynku?
Tradycyjnie, mieszkańcy dzielą się na miłośników zwierząt i tych, którzy chętnie widzieliby je z dala od naszych bloków. Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę, że dokarmianie dzikiego ptactwa jest na terenie osiedla po prostu zakazane.
Ziarno na deptaku
Podstawowy argument jest taki, że dziko żyjące ptaki są przyzwyczajone do samodzielnego zdobywania pożywienia i nie można ich w tym do końca wyręczać. Wiele osób myśli, że wystarczy jednorazowo nakarmić ptaki. Tymczasem zwierzęta te będą powracały w te same miejsca, zwłaszcza w największe mrozy, kiedy większość dotychczasowych karmicieli zrezygnuje z wyjścia w domu.
Niedopuszczalne jest także wysypywanie karmy na środku deptaka. Regulują to przepisy, a konkretnie regulamin porządkowy, opracowany przez spółdzielnię mieszkaniową. Zabrania on całkowicie karmienia dzikiego ptactwa na terenie osiedla i to nawet wysypywania karmy na parapetach, balkonach i loggiach.
Dodatkowo każdorazowo punkty dokarmiania zwierząt należy ustalać z administracją osiedla. Ta jednak pod tym względem pozostaje nieugięta i proponuje tereny położone poza terenem osiedla, z dala od ludzkich siedzib.
(a)