Węzeł Karwiny – szansa czy problem dla mieszkańców dzielnic południowych?
Na pytania odpowiada Marek Łucyk, wiceprezydent Gdyni ds. rozwoju
Węzeł Karwiny to inwestycja, która budziła wielkie nadzieje, a dziś jest przez mieszkańców dzielnic południowych uważana za skandal. Uciążliwości, ślimaczenie się prac przekroczyło granice nawet najcierpliwszych. Czy potrafi Pan wyjaśnić mieszkańcom, co się dzieje?
Węzeł Karwiny to jedna z największych i najbardziej złożonych inwestycji infrastrukturalnych miasta w ostatnich latach. Obejmuje cztery dzielnice. Jej koszt opiewa na ponad 100 milionów zł. Już sama rozległość inwestycji generuje problemy. Zakres projektu obejmuje przestrzeń od przebudowywanego obecnie skrzyżowania ul. Wielkopolskiej i Spokojnej w Małym Kacku do zbiegu Nowowiczlińskiej i Rdestowej na Dąbrowie. Parking na blisko 200 samochodów i rowerów, strefa Kiss&Ride przy PKM, nowe drogi rowerowe, przystanki autobusowe, buspasy, energooszczędne oświetlenie, zieleń: 140 nowych drzew oraz ogrom nasadzeń krzewów i kwiatów.
Przy okazji węzła realizujemy szereg postulatów mieszkańców, takich jak przebudowa skrzyżowań, poprawiając przepustowość i bezpieczeństwo. Tak duży zakres prac na układzie drogowym musi powodować komplikacje, zwłaszcza gdy dochodzi do tego przebudowa i kolizje w infrastruktrze podziemnej, a na dodatek pojawiają się inne, niezależne od inwestora utrudnienia.
Sformułowanie „niezależnie od inwestora” kojarzy się z próbą uciekania od odpowiedzialności. Jakie to utrudnienia? Czy to one przyczyniły się do przesunięcia terminu zakończenia robót z maja na listopad?
Pierwotnie projekt Węzła Karwiny planowano na jeszcze większy zakres. Początkowy kosztorys opiewał na blisko 300 milionów złotych. W ramach inwestycji miały powstać także nowe wiadukty nad linią kolejową.
Jednak na etapie przygotowań do realizacji inwestycji okazało się, że PKP ma wieloletnie opóźnienia w przygotowaniach do swojego projektu. Terminu realizacji działań PKP po prostu nie da się określić. W tej sytuacji podjęliśmy decyzję o rezygnacji z budowy wiaduktów, które bardzo istotnie wpływały na kosztorys, a dodatkowo powodowałyby jeszcze większe, wręcz nieporównywalne utrudnienia. To wymagało istotnych zmian w pozwoleniu na budowę. W pierwotnej dokumentacji ul. Wielkopolska miała się podnieść o blisko dwa metry, by „wpiąć się” w nowe, wyższe wiadukty. Trzeba ją było z powrotem obniżyć, a to wiązało się z przeprojektowaniem innych dróg, sieci, oświetlenia, trakcji trolejbusowej. Dlatego przetarg obejmował nie tylko prace budowlane, ale także częściowe przeprojektowanie węzła w okolicach torów PKM. Jest to skomplikowane technicznie, a dodatkowo PKP, niezadowolone z faktu, iż miasto zrezygnowało z budowy wiaduktów, utrudnia wydawanie niezbędnych uzgodnień. W rezultacie dopiero w tym roku uzyskaliśmy ostatnią z części związanych z pozwoleniem na realizację. To na pewno pozwoli przyśpieszyć prace. 31 maja podpisałem też aneks do umowy z wykonawcą określający termin zakończenia robót na listopad tego roku, aby w grudniu nastąpiło pełne rozliczenie zadania.
Realizacja dwóch dużych inwestycji drogowych, na jednym obszarze, w tym samym czasie jest przez mieszkańców odbierana jako objaw braku umiejętności planowania. Czy nie przewidywaliście Państwo skutków takiego działania? Dlaczego nie można było rozsunąć tych działań w czasie?
Pierwotnie węzeł S6 miał być skończony w 2019 roku, a więc na długo przed rozpoczęciem prac przy węźle Karwiny. Niestety, jak widać, opóźnienia w realizacji inwestycji odnotowują wszyscy inwestorzy.
Czekaliśmy możliwie długo na zakończenie prac nad Trasą Kaszubską – drogą o wyższym priorytecie, jednak termin był wielokrotnie przekładany, a prace de facto trwają nadal. Nie mogliśmy już dłużej czekać. Węzeł Karwiny jest finansowany ze środków UE. Dalsze przeciąganie inwestycji groziło nam utratą 50 milionów złotych dotacji. Musieliśmy wybrać mniejsze zło. Utrata środków byłaby większym problemem niż – przykra dla mnie osobiście – krytyka za uciążliwość realizowanych prac. Z podanych wyżej przyczyn nie dało się tego uniknąć.
Codziennie jadąc w korkach mijamy rozgrzebaną budowę, na której nikt nie pracuje. Dlaczego miasto nie egzekwuje od wykonawcy szybszego tempa prac, większej liczby pracowników na budowie?
Regularnie komunikujemy się z wykonawcą, przeprowadzamy wizje lokalne i spotykamy się, aby omówić minimalizację utrudnień na tym obszarze. Czasem jest tak, że pozorna bezczynność wynika z procesów technologicznych, np. z konieczności odczekania na wiązanie betonu w podbudowie drogi. Niestety, sytuacje te są również skutkiem czasu niezbędnego do przeprojektowania i wydania przez wojewodę nowego pozwolenia. Zmodyfikowane pozwolenie i umowa z precyzyjnie określonym terminem robót pozwoli nam mobilizować wykonawcę. To, co powodowało opóźnienia, a także przestoje w pracach, jest za nami – obecnie wykonawca ma narzucony bardzo wymagający, a przy tym realny harmonogram, ale to wymaga od niego przerzucenia na tę budowę znaczących sił wykonawczych.
fot. Budowa Węzła Karwiny obejmuje m.in. skrzyżowanie: Brzechwy – Chwaszczyńska – Gryfa Pomorskiego