Gazeta na haku!
Szef Rady Nadzorczej Moreny wyparł się, że mówił o pomyśle na laptopy z oprogramowaniem, drukarki i o apetycie na wyższe diety
Nasz artykuł sprzed miesiąca odsłaniający kulisy obrad nowej Rady Nadzorczej wywołał prawdziwą burzę. Zarówno w samej Radzie Nadzorczej „Moreny”, jak i wśród mieszkańców. Szef rady był poelektryzowany, bo przecież „nic takiego nie mówił”, a ci drudzy zdenerwowali się tym, że to pomysł na szastanie ich pieniędzmi.
Chodziło o to, że 24 czerwca nowy szef rady mówił wobec wszystkich członków rady o swoim pomyśle na nową jakość. Przyznał, że jego zdaniem diety dla członków Rady Nadzorczej powinny być wyższe, a każdy radny powinien otrzymać laptopa z oprogramowaniem i osprzętem – drukarką. Tylko radna Mirosława Grzybowska wyraziła swój zdecydowany sprzeciw. Uznała, że nie widzi potrzeby podwyższania diet, czy zakupu dla radnych laptopów – „trzeba szanować każdą złotówkę, bo ludziom żyje się coraz trudniej” – mówiła.
Do tego wszystkiego Rada Nadzorcza zdecydowała, to już nie pomysł tylko fakt, że do obsługi prawnej wynajmuje za pieniądze mieszkańców Moreny „własną” kancelarią prawną, mimo że zarząd spółdzielni dysponuje prawnikami.
Nasz artykuł zelektryzował kierownictwo rady. Sam szef, Jan Woźniak, na posiedzeniu 1 sierpnia wyparł się, aby o czymś takim mówił.
– Chciałbym też wprowadzić tutaj taki zwyczaj, że każdy zaproszony tutaj się wypowiada żeby nie pozostawały, artykuły umieszczane w tej gazetce, bez echa, żeby każdy, kto prawnie i bezprawnie jest tu przywołany, mógł w takim gremium wrażać swoje opinie. Otóż ja chciałem wprowadzić jako przewodniczący rady kilka sprostowań, jestem tam imiennie wymieniony, więc odpowiadam nigdy nie żądałem dla każdego członka rady nadzorczej komputera, drukarki, telefony i innego wyposażenia. Oświadczam jeszcze raz, że jest to pomówienie, nigdy czegoś takiego nie proponowałem.
Szefowi rady dzielnie wtórowali inni.
Stanisław Lizakowski, sekretarz rady: „ta gazetka, która to napisała, nie powinna w ogóle mieć miejsca na osiedlu LWSM Morena. Ta gazeta już tyle się naprodukowała… Ma nawet proces od jednego z członków rady, ja się dziwię że ta gazeta jeszcze tutaj funkcjonuje. Dajcie spokój z tą gazetą, Ja umieściłbym ją na haku w określonym miejscu…
Władysław Krugły, zastępca szefa rady, dzierżawca spółdzielczych parkingów, prowadzący biznes ze szczodrą bonifikatą uzyskaną od zarządu, nad którym ma władzę kontrolną stwierdził, że „wywiad został udzielony niewłaściwej osobie i niewłaściwej gazecie. Chciałbym również dodać, że prasa która ukazuje się powinna zmierzać do budowania jedności i jeżeli chciałaby ingerować w publiczność to powinna proponować właściwie dobre rozwiązania, które zmierzają do poprawy życia na naszym osiedli a nie nastawiać jednych do drugich”.
Były też słowa obrony gazety i jej wolności, wypowiedziane przez Ryszarda Musiała, Lechonia Całunia i Mirosławę Grzybowską. Dziękujemy, bo zapewne zaocznym wyrokiem prezydium Rady Nadzorczej już powinniśmy zawisnąć na haku.
Postanowiliśmy odświeżyć pamięć Janowi Woźniakowi i poniżej jego wypowiedź dotyczącą pomysłów na „lepszą radę”, wyrażoną na posiedzeniu plenum rady 24 czerwca.
„ Jestem przeciwny, żeby rada pracowała społecznie, czyli za darmo – mówił nowy szef rady. – Sam zgłosiłem taki wniosek, żeby podnieść dietę rady. W tej chwili było to trzysta złotych. Proszę państwa, ja nikogo za rękę nie złapałem. Nie chcę nikogo o nic posądzać, ale hipotetycznie zakładając, może być tak, że prezes zarządu przeciągnął na swoją stronę pięciu członków rady. Ich dieta wynosi trzysta złotych. I żeby oni nie stracili na tej diecie, prezes ma 12,5 tysiąca złotych, więc co to jest dla niego wypłacić im 300 zł. Natomiast jakby miał dać 3,5 tysiąca, to by się zastanowił. Jest to główny powód. A poza tym, proszę państwa, no, jeżeli mamy iść z duchem czasu, to każdy powinien mieć jakiś komputer, abonament wykupiony, powinien mieć drukarkę, tusz za który płaci, telefon, za który płaci. To są dziś jakieś tam koszty. Skrajnie podchodząc można powiedzieć niech tam członkowie rady do tego dopłacają. Jestem przeciwny takiemu podejściu do sprawy. Chciałbym żebyście państwo wszyscy podeszli do pracy w radzie, jak do własnego biznesu. Chciałbym, żebyśmy byli tak, jak u siebie, w domu. To tyle”.
Być może pan przewodniczący rady już teraz przypomniał sobie owe swoje pomysły na poprawę działalności członków rady kosztem mieszkańców Moreny… Zresztą gdyby tematu nie było, to nie byłoby też na tym posiedzeniu stanowczego sprzeciwu radnej Mirosławy Grzybowskiej, w której zapewne zdecydowana większość mieszkańców ledwo wiążących koniec z końcem widzi swojego rzetelnego, uczciwego, prawego przedstawiciela, bo dbającego o ich portfele, a nie o wyższe diety, laptopy i inne przydatki.
(t)
PS. Na posiedzeniu rady oberwało się też od Jana Woźniaka jednej z mieszkanek Moreny. Rzekomo przekazała nam informacje. Tak tylko, na ucho, podpowiadamy, że był to mężczyzna… Ale nie dowie się pan, kto…