Zatrzymać to szaleństwo…

głogowski

Rozmowa z Eugeniuszem Głogowskim, prezesem zarządu „Moreny”
głogowski

Eugeniusz Głogowski: „Organizatorzy tej niechlubnej gry” za to odpowiedzą”…Fot. TG

– Za sprawą wypowiedzi dla mediów udzielonych prasie radiu i telewizji przez pana zastępców w świat poszedł przekaz, że zarząd jest skonfliktowany, bo prezes zarządu Eugeniusz Głogowski defrauduje pieniądze mieszkańców i stosuje w spółdzielni mobbing. Teraz pan chce ich odwołania, a oni – pana. Rada Nadzorcza, jak widać, sobie z problemem nie radzi, sama się podzieliła.
– Cóż, panowie uznali, że wolą tę drogę, ponieważ nie mają argumentów merytorycznych czyli wybrali metodę świadomego szkalowania mnie i uderzania w swoją firmę, tj. wizerunek spółdzielni. Nie chcę tego oceniać, od tego jest Rada Nadzorcza, która z pewnością i ten aspekt weźmie pod uwagę. Niezmiernie trudno odnieść się do ogólnych zarzutów o mobbing. Może są one efektowne, ale bez konkretyzacji nic nie znaczą. Poza tym, że mają wywołać wrażenie skandalu i nie niosą jakiejkolwiek treści. Proszę porozmawiać z pracownikami, czy czują się mobbingowani.
– Pracownicy mówią, że nic takiego nie ma tu miejsca, że jest pan jedynie wymagający…
– Wszyscy byli szkoleni z zakresu antymobbingowego i nikt nie zgłaszał żadnych skarg czy doniesień do prokuratury. Teraz ja sam złożyłem na siebie, bo jeżeli tak uważają panowie wiceprezesi, to niech śledczym wskażą na konkretne przykłady. Nie znam też żadnego przykładu na to, abym trwonił pieniądze. Rozumiem, że jest to wytyk dotyczący przydzielenia pracownikom rocznej nagrody pieniężnej, ale to odbyło się zgodnie z regulaminem i w uzgodnieniu ze związkami zawodowymi i sobie na to wszyscy zapracowali. Nie jestem wyjątkiem, ponieważ nagrody roczne w naszej spółdzielni są przyznawane od wielu lat. W ciągu roku przeprowadziłem częściową restrukturyzacje zatrudnienia i stąd wzięły się dodatkowe pieniądze. Najważniejsze jest to, że nie tylko nie przekroczyłem funduszu płac, ale po raz pierwszy od kilku lat zaoszczędziłem na wynagrodzeniach 270 tys. zł. Nie zdarzyła się premia, które nie miałaby uzasadnienia merytorycznego. Ale to próba odwrócenia uwagi od meritum sprawy.
– Czyli od czego? Od niedopilnowania spraw remontowo-dociepleniowych, wskutek których przekroczony został budżet dociepleń o 800 tys. zł ?
– Gdy odbyłem z wiceprezesem Talaśką rozmowę na temat nieprawidłowości przy dociepleniach i niedopilnowania podległych mu spraw – padło w trakcie tej rozmowy ze jego strony pytanie: czy powinien złożyć w związku z tym rezygnację z pełnionej funkcji. Zaakceptowałem po namyśle jego propozycję. Początkowo ją złożył, a potem przemyślał i napisał, że wycofuje ją i ruszył razem z drugim zastępcą do ataku. Ja w stosunku do wiceprezesa Talaśki sformułowałem kilkanaście uwag i nie będę o nich publicznie rozprawiał. W stosunku do pana Nowaczka zgłosiłem radzie nadzorczej także swoje zastrzeżenia.
nowaczek
Nowaczek wraz z grupą ludzi krzyczał przed kamerami TV Gdańsk, że prezes zawłaszcza spółdzielnią. Fot. t

– Wróćmy do tych 800 tys. zł, bo to kwota kolosalna. Jak to możliwe, że o takie pieniądze przekroczono roboty? Wskutek jakiegoś błędu czy zaniedbania o tyle więcej za roboty mają zapłacić mieszkańcy? No, bo ktoś to przecież zapłacić musi…
– Według wyliczeń księgowości na dzień dzisiejszy wynika, że przekroczenia na docieplanych budynkach w roku ubiegłem w stosunku do pierwotnego planu dociepleń wyniosły około 900 tys. złotych. Jest to przekroczenie głównie na wylewkach balkonowych oraz na robotach dodatkowych, które w części powstały w związku z brakiem weryfikacji projektów technicznych na docieplane budynki przez pion techniczny podległy H. Talaśce.
– Skąd więc te przekroczenia, nie można ich było przewidzieć?
– Nadzór nad tą sferą działalności miał zastępca prezesa zarządu Henryk Talaśka oraz niepracujący już kierownik działu technicznego. Według opinii H. Talaśki zwiększenie ilości robót na balkonach wynikało z ich złego stanu technicznego, z tym, że skala ta była niebywale duża. Zwiększenie nastąpiło z około 40 procent do prawie 90 procent. Rozumiem, że przy takiej skali zmian profesjonalista, zastępca prezesa H. Talaśka wdrożył odpowiednie procedury, tj. na każdy fragment zwiększonego zakresu prac są protokoły konieczności oraz zdjęcia balkonów przed i po wykonaniu prac. W sierpniu/wrześniu 2013 r. zobowiązałem pion techniczny do przygotowania korekty planu dociepleń, a na początku listopada na posiedzeniu zarządu zażądałem przedstawienia dokumentacji potwierdzającej zasadność wykonania dodatkowych prac. Niestety ich nie otrzymałem, uzyskałem tylko informacje, że są kłopoty z firmą projektową, która swoje błędy przerzuca na wykonawców. Stwierdziłem ponadto brak nienależytego egzekwowania wykonania umowy na docieplenia budynków przez zastępcę prezesa H. Talaśkę od projektanta. W tej sprawie doszło między mną, a H. Talaśką do istotnej różnicy zdań. W zasadzie od połowy sierpnia żądałem cotygodniowych raportów z prac dociepleniowych, ponieważ stwierdziłem pewną „nieporadność pionu technicznego”.
Talaśka
Henryk Talaśka dla TV Gdańsk: „Na to przyzwolenia być nie może”… Fot. t

– Dlaczego nie reagował pan ostrzej ?
– Z kimś musiałem pracować. Kierownik działu technicznego skonfliktowany z H. Talaśką złożył wniosek o rozwiązanie umowy o pracę. Musiałem przede wszystkim doprowadzić do dokończenia dociepleń budynków. Nie byłem na bieżąco informowany o skali problemów, budynki docieplane były na finiszu, wydawało mi się, że przy tym zakresie prac jest to niewielki problem. Inaczej, zaczął on wyglądać, kiedy zaczęły spływać faktury w końcu listopada. Wymogłem wtedy na zastępcy prezesa przeprowadzenie korekty planu rzeczowo-finansowego i przysłowiowe „szydło wyszło z worka”. Spytałem wiceprezesa „jak do tego doszło – gdzie są pieniądze?” i uzyskałem odpowiedź „że ich wyjaśnienie H. Talaśka bierze na siebie”. Doszło do ostrej wymiany zdań i uzgodniliśmy, że H. Talaśka złoży rezygnację z funkcji członka zarządu spółdzielni. Zrobił to 20 grudnia 2013 r.
– Dlaczego uważał pan prezes, że Talaśka powinien zrezygnować ?
– Po pierwsze nie są prawidłowo udokumentowane roboty zanikowe na balkonach, ich skala nie zyskała wcześniejszej akceptacji Zarządu i Rady Nadzorczej. Zakładając, że roboty te były zasadne powinien być wcześniej zmieniony plan rzeczowo-finansowy dociepleń – za to był odpowiedzialny H. Talaśka. Niektórzy członkowie Rady Nadzorczej uważają, że to ja za to odpowiadam. Jeżeli tak ma być, to nie potrzebny jest mi zastępca ds. technicznych i wtedy w rzeczywiści można tylko mnie rozliczać, ale za co wtedy brał wynagrodzenie H. Talaśka? Po drugie dokumentacja projektowa też nie została zweryfikowana przez podległych mu pracowników działu technicznego, co spowodowało zwiększone koszty, np. szare, a nie białe okna, niepodzielne okna, bo nie w dużej ilości, itp. Brak wyegzekwowania usterek w dokumentacji projektowej na koszt projektanta. Po trzecie do samego nadzoru robót też miałem zastrzeżenia, na docieplanych budynkach bywałem częściej niż zastępca ds. technicznych, a przecież miałem jeszcze inne ważne prace. Samo wprowadzenie na roboty dociepleniowe w trzecim etapie tj. dodatkowych 10-u budynków było opóźnione. Zastępca więcej czasu spędzał na jałowych spotkaniach w „zaciszu gabinetu” niż prowadzić rzeczywistą kontrolę docieplanych budynków.
– „Dzieją się rzeczy, które zmierzają do tego, że obecny prezes zawładnął spółdzielnią w sposób znany z programów sensacyjnych” – mówił „Dziennikowi Bałtyckiemu” Aleksander Nowaczek, pański zastępca. Potem przed kamera Telewizji Gdańsk w tłumie do ludzi krzyczał: „Pan Głogowski zawłaszcza spółdzielnią”.
– I co mam na to powiedzieć? To żenada i kompromitacja, aby członek zarządu robił takie przedstawienie medialne. W żadnej firmie taka „tania sensacja” nie przejdzie bez konsekwencji, bo ośmiesza swój zakład pracy. Przede wszystkim, pan Nowaczek podobnych kłamstw naopowiadał tak dużo, że nawet trudno je zliczyć i cytować. Niestety, po tych występkach, jak również zajściu zdarzeń polegających na nie respektowaniu przepisów prawa poprzez wymuszenie na jednej z pracownic wydania dokumentów do których był nie uprawniony stwierdzam, że w ocenie tej osoby bardzo się pomyliłem. Funkcja członka zarządu w naszej spółdzielni na pewno go przerosła. W tym kontekście inaczej wyglądają zachowania p. Nowaczka z przeszłości, szczególnie podniesiona na ostatnim Walnym Zgromadzeniu jego nie zakończona wyrokiem sprawa karna zawłaszczenia mienia.
– „Sytuacja jest o tyle niepokojąca, że próbuje się wdrożyć zasadę absolutyzmu jeżeli chodzi o zarządzanie. Traktuje się społeczność spółdzielczą nie podmiotowo, a przedmiotowo i na to przyzwolenia być nie może” – mówił z kolei Telewizji Gdańsk drugi zastępca, Henryk Talaśka. „Pan Głogowski sobie samodzielnie zawłaszczył spółdzielnię” – wtórował mu w tłumie mieszkańców nie mogących wejść na posiedzenie rady wiceprezes Nowaczek.
– Nie wiem na czym miałoby polegać „to zawłaszczenie i zasada absolutyzmu w zarządzaniu oraz traktowania przedmiotowego a nie podmiotowego społeczności spółdzielczej”. Ale spróbuję się wydedukować, przynajmniej częściowo co autorzy panowie Talaśka i Nowaczek mieli na myśli.
Wydaje mi się, że w zarządzaniu spółdzielnią przed podjęciem decyzji, szczególnie w trudnych sprawach; wręcz wymagam konsultacji z szerszym gronem pracowników, głównie z tymi, którzy są specjalistami albo długoletnimi pracownikami spółdzielni. Mógłbym powiedzieć, że to moi zastępcy są na tyle zadufani w sobie, iż nie wysłuchują opinii pracowników, a odwrotnie – są jedynymi mądrymi ze słusznymi opiniami. Bardzo często w trakcie narad na początku spotkania wyrażam swój pogląd na sprawę, aby każdy mógł się do niego krytycznie odnieść. Jest natomiast prawdą, że bywało, iż po wysłuchaniu opinii szerszego grona pracowników spółdzielni nie podzielałem stanowiska zastępców w konkretnej sprawie. Wynikało to z faktu, że panowie po prostu nie mieli racji i pewnie do dzisiaj razi to ich ambicje i uważają to za „zasadę absolutyzmu”. Niestety ich doświadczenie zawodowe w specyfice spółdzielni jest nie tylko nie przydatne, ale naraziłoby naszą spółdzielnię na dodatkowe, niepotrzebne koszty. Wydaje mi się, że tyle jest obecnie wdrożonych mnogość różnych sposobów komunikowania się z członkami, mieszkańcami, np. poniedziałkowe dyżury, strona internetowa, gazeta MORENA, komunikaty na klatkach, konsultacje ważniejszych przedsięwzięć – Strategia, kolorystyka budynków, itp. iż przepływ informacji jest wielokanałowy.
– Rada miała głosować nad odwołaniem wiceprezesów, czekał też ich wniosek o odwołanie pana. Do głosowań nie doszło, bo nastąpił pat w samej radzie. Rezygnację złożył sam przewodniczący Andrzej Born.
– Rzeczywiście tak było. Nie znam powodów tej decyzji pana Andrzeja Borna i nie zamierzam jej komentować. Na pewno natomiast utrudniło to działalność Radzie Nadzorczej.
– Co dalej? Każdy teraz czeka na osąd rady?
– Pewnie będzie kolejne posiedzenie rady na której nastąpią rozstrzygnięcia w tych sprawach. A jakie będą, to zobaczymy.
– Chce pan żeby Prokuratura i Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziły postępowanie i kontrolę pod kątem mobbingu. Po co skoro mobbingu nie ma?
– Do Państwowej Inspekcji Pracy zgłosiłem wniosek o kontrolę, ponieważ moim zdaniem nie ma innego skutecznego sposobu, aby jednoznacznie wyjaśnić te pomówienia oraz przerwać tę falę „zamieszania”. Wtedy wszystko będzie jasne, kto ma rację, a kto nie i mam nadzieję, że organizatorzy tej „niechlubnej gry” za to odpowiedzą. Do Prokuratury i Policji natomiast napisałem w ten sposób: „Działając w imieniu własnym, uwzględniając kierowane wobec mnie w ostatnim czasie liczne zarzuty popełnienia czynów teoretycznie stanowiących przestępstwa, w formie: materiałów w mediach: Radio Gdańsk, TV Panorama, Dziennik Bałtycki, anonimowych ogłoszeń – ulotek, wypowiedzi osób związanych z LWSM „Morena” ustnych i pisemnych domagam się wszczęcia postępowania karnego w sprawie wszystkich rzekomych nieprawidłowości w mojej pracy, jako Prezesa LWSM „Morena” w Gdańsku i weryfikacji procesowej tychże. Oświadczam, że wszystkie zacytowane zarzuty są nieprawdziwe i z reguły podnoszone w złej wierze.” Niezależnie od tego w stosunku do niektórych osób wystąpię również z powództwem cywilnym. Trzeba zatrzymać to szaleństwo.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał TG